Wiersze Pani Julii Ddziwisz


Osiem Saren

Osiem saren w lesie było,
osiem do mnie przychodziło.
To poezja z nieba dana,
dar od najwyższego Pana.

        Dzieło godne Boskiej ręki,
        takie właśnie są sarenki.
        Suknia na nich z aksamitu,
        w oczach diament jest ukryty.

Przeszła wiosna, lato, zima,
a sarenek nie ma, nie ma.
Kłusowniczku podły gadzie,
ile mięsa zżerasz na dzień?

        By ci żaby spac nie dały,
        i nocami rechotały.
        By cię osy kuły w zadek,
        a szerszeniem był sąsiadek.

By ci cukier mrówki zjadły,
żeby muchy miód rozkradły.
Byś chleba nie jadł od święta,
by ci pajaki uszyły porcięta.

        I żeby ciebie w areszcie,
        myszy zjadły nareszcie.
        Za te moje niebożęta,
        twoja Achillesa pięta.

Stokrotka

Wstecz